A no niełatwy ten miesiąc, niełatwy. Większość wypłaty poszła na 2 ratę za szkołę czyli jakieś 8 stówek, po zapłaceniu rachunków /czynsz, prąd, gaz, śmieci, telefon, Internet, plus rata kredytu, który spłacam/ niewiele zostaje, bardzo niewiele :P
Ostatnio więc mocno zaciskam pasa. Opłacam wszystko i na żarcie zostaje za mało zdecydowanie za mało, już nawet nie wspominam o innych potrzebach jak np. kupno butów na wiosnę… albo wypad do Krakowa, kiedy jadą najlepsze przyjaciółki. Niestety takie „wysublimowane” potrzeby schodzą na dalszy plan... Nie łamie się jednak, z czasów mieszkania w domu rodzinnym posiadam umiejętność minimalizowania swoich potrzeb chociaż to nic przyjemnego, ale traktuje to jak okres przejściowy. Wiele rozrywek można zapewnić sobie bez nakładów pieniężnych jak np. bezpłatne warsztaty fotografii w bibliotece, na które właśnie chodzę :). Rozkminiam teżróżne tanie przepisy. A ciuchy? na nowe już od jakiegoś sporego czasu /odkąd zaczęłam zaoczne studia/ nie wydaję kasy. Jedynie na co sobie pozwalam to ciucholand i przeróbki starych ciuchów u Marty /recykling szafy/. Dobry myk mam też z fryzjerem, raz na 4 miechy wpadam na strzyżenie całości, a co miesiąc za free obcinają mi grzywkę, farbuje się sama , jeśli chodzi i hennę brwi i regulację też robię sama.
Na wielu rzeczach można oszczędzać, z wielu zrezygnować, zresztą ostatnio myślę, że ja naprawdę niewiele potrzebuję. Tylko szkoda mi, wypadów ze znajomymi tak częstych jakbym chciała i gotowania tego na co mam ochotę i wypróbowywania nowych przepisów – co sprawia mi OGROMNĄ przyjemność – no ale cały czas liczę, że to stan przejściowy ;) Postanowiłam więc wrzucać od czasu do czasu przepisy kuchni kryzysowej, czyli takie kiedy w portfelu mało, a trzeba jeść, żeby nie wyglądać jak zombie. Zachwyciłam się blogiem - kobiety, która pisze o planowaniu jadłospisu i to dla całej rodziny przy niewielkim budżecie. Przy całej skromności życia, robi to wszystko z głową i niesamowitą pogodą ducha.
Poniżej zdjęcia mojego ostatniego żarcia zabranego do pracy, kotlety z białej fasolki z surówką z marchewki, jabłka z cynamonem + rzodkiewa na vinylu ;) i kryzysowa pomidorowa, której wyszedł mi cały gar i którą zajadam ze smakiem. W ramach oszczędnych rozrywek - wyszperałam też 2 filmy w bibliotece z nowego kina rosyjskiego. :)
Ostatnio więc mocno zaciskam pasa. Opłacam wszystko i na żarcie zostaje za mało zdecydowanie za mało, już nawet nie wspominam o innych potrzebach jak np. kupno butów na wiosnę… albo wypad do Krakowa, kiedy jadą najlepsze przyjaciółki. Niestety takie „wysublimowane” potrzeby schodzą na dalszy plan... Nie łamie się jednak, z czasów mieszkania w domu rodzinnym posiadam umiejętność minimalizowania swoich potrzeb chociaż to nic przyjemnego, ale traktuje to jak okres przejściowy. Wiele rozrywek można zapewnić sobie bez nakładów pieniężnych jak np. bezpłatne warsztaty fotografii w bibliotece, na które właśnie chodzę :). Rozkminiam teżróżne tanie przepisy. A ciuchy? na nowe już od jakiegoś sporego czasu /odkąd zaczęłam zaoczne studia/ nie wydaję kasy. Jedynie na co sobie pozwalam to ciucholand i przeróbki starych ciuchów u Marty /recykling szafy/. Dobry myk mam też z fryzjerem, raz na 4 miechy wpadam na strzyżenie całości, a co miesiąc za free obcinają mi grzywkę, farbuje się sama , jeśli chodzi i hennę brwi i regulację też robię sama.
Na wielu rzeczach można oszczędzać, z wielu zrezygnować, zresztą ostatnio myślę, że ja naprawdę niewiele potrzebuję. Tylko szkoda mi, wypadów ze znajomymi tak częstych jakbym chciała i gotowania tego na co mam ochotę i wypróbowywania nowych przepisów – co sprawia mi OGROMNĄ przyjemność – no ale cały czas liczę, że to stan przejściowy ;) Postanowiłam więc wrzucać od czasu do czasu przepisy kuchni kryzysowej, czyli takie kiedy w portfelu mało, a trzeba jeść, żeby nie wyglądać jak zombie. Zachwyciłam się blogiem - kobiety, która pisze o planowaniu jadłospisu i to dla całej rodziny przy niewielkim budżecie. Przy całej skromności życia, robi to wszystko z głową i niesamowitą pogodą ducha.
A tu taki łach czyli "Szczepan i Irenka" o oszczędnym życiu, serial z Canal+, który kiedyś bardzo lubiłam.
Poniżej zdjęcia mojego ostatniego żarcia zabranego do pracy, kotlety z białej fasolki z surówką z marchewki, jabłka z cynamonem + rzodkiewa na vinylu ;) i kryzysowa pomidorowa, której wyszedł mi cały gar i którą zajadam ze smakiem. W ramach oszczędnych rozrywek - wyszperałam też 2 filmy w bibliotece z nowego kina rosyjskiego. :)
Pzdr.
Okrucieństwo to musieć oszczędzać na żarciu. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńgrunt to się nie łamać, jak to mówią "raz na wozie raz podwozie" :), taka sytuacja uczy kreatywności na maxa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie bloga o oszczędzaniu-jest rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie genialnego bloga i za przepisy! :) Świetnie czyta się Twoje wpisy, być może dlatego że w dużej mierze mogę się z Tobą utożsamiać ;) również uwielbiam wypady ze znajomymi i gotowanie i to dwie największe bolączki, z których żal rezygnować przy ograniczonym budżecie ;( Na szczęście znalazłam dobrze płatną pracę, więc zostało mi jeszcze tylko kilka rat do spłaty za pożyczkę online do 20 lat, która przed kilkoma miesiącami wybawiła mnie z opresji :) i może zacznie w końcu wystarczać na odrobinę przyjemności :)
OdpowiedzUsuń