W tym roku zaliczyłam swoje pierwsze całkowicie wegańskie święta i było to łatwiejsze niż myślałam. Jarałam się tym jak głupia. Szukałam przepisów, inspiracji i miksowałam to wszystko w swojej głowie. Startery "Otwartych Klatek" i e-booki "Empatii" znacznie ułatwiły mi życie. Pomocą służyli także ulubieni wegańscy blogerzy.
Niczego gotowego nie kupowałam, wszystko z rodzicami robiliśmy sami. Na stole oprócz niewegańskich potraw, które jadła moja rodzina, znalazło się kilka całkiem „dziewiczych”, wegańskich smaków m.in. „seleryba”. Moja rodzina jest bardzo mięsożerna, a mama z wykształcenia jest rzeźnikiem-masarzem /nie pracuję w zawodzie, ale widziała jak wygląda ubój/. Mimo to całkowicie akceptuje moje życiowe wybory. Nie indoktrynujemy się nawzajem, po prostu rozmawiamy. Podzieliłam się gotowaniem i pieczeniem z rodziną. A potem to już gładko poszło. Czas przed świętami spędzałam głównie w kuchni, czyli tak jak lubię najbardziej. Pierwszy raz piekłam też wegański, bezglutenowy pasztet. Pasztet wyszedł pyszny, mój mięsożerny brat powiedział, że smakuję jak "mięso" i że mam iść w stronę pieczenia, bo mi dobrze idzie. Z jego zdaniem bardzo się liczę, więc tym bardziej jest mi miło.
Przed świętami dzwonię do domu
Ja – Cześć mamo, czy mogłabyś zrobić w tym roku jakieś ciasto bez jajek?
Mama – hmm… jak to?
Ja – No, bo ja bym chciała bez jajek…
Mama – Myślałam, że jesz jajka, chyba mówiłaś, że czasami będziesz jeść…
Ja – /sekunda ciszy/ Kłamałam…
Mama – Aha /śmieje się/ ok. no to ściągnij mi jakiś przepis to zrobię, albo o! weź mi powiedz, o co chodzi z tym agarem ;) albo Ty zrób jakieś ciacha, a ja zrobię pierogi itp.
W menu dla mnie w tym roku znalazły się m.in.
1. Pasztet z bakłażana, zielonej papryki, pieczarek, szalotek i kaszy jaglanej,
2. Ciasto Brownie "Jadłonomiowe",
3. Ciasto bananowe z cynamonem i wanilią + bita śmietana kokosowa,
4. Seleryba /seler w glonach nori, panierowany i smażony/,
5. Sałatka jarzynowa "klasyczna" z sojonezem i Panem Tofu,
6. Boczniaki ostrygowate w chrzanowej panierce,
7. Barszcz z uszkami,
8. Pierogi z kapustą i grzybami,
9. Pan Tofu po grecku
Aha i żeby nie było sałatkę robiłam z tatą, pierogi, uszka i barszcz produkowała mama, reszta "made by" Mały głodomor i żadnego lenistwa i kupowania gotowców.
Boczniaki ostrygowate w chrzanowej panierce. |
Mamine pierogi z kapustą i grzybami, podsmażone tak jak lubię. |
Pasztet z bakłażana, zielonej papryki i kaszy jaglanej z pieczarkami i szalotkami. Gluten free. Mniam! |
Maminy barszcz z uszkami i kompot z suszu. Mistrzostwo świata. |
i Brownie wyszło z pieca. |
Rozmowy przy stole
Mama/Tato – Nie mogłaś zostać już przy tym wegetarianizmie?
Ja – Nie, nie mogłam.
Mama – Dlaczego? przecież to będzie trudne /zmartwiona/
Ja – Bo… /i tu podałam kilka powodów dlaczego obchodzą mnie realia związane z przemysłową hodowlą zwierząt. Wyjaśniałam, że jeśli świat tak funkcjonuje, to nie znaczy że mam się z tym zgadzać i dlaczego dzięki weganizmowi wyrażam swój sprzeciw/ poza tym obecnie jest tyle źródeł informacji do których można sięgnąć, że to wcale nie jest dla mnie trudne.
Mama – Ok. w porządku, rozumiem. Jeśli tylko będziesz to robić w głową, to w porządku.
Tato – Mmmm... no, ok... /wgryzając się w ciasto bananowe z bitą śmietaną koko/
Dieta roślinna i weganizm nie sa takie trudne jak się wydaje, wymagają trochę "rozkminy" tematu, ale jest to do ogarnięcia. Przydaje się jednak posiadanie takiego "magicznego narzędzia" jakim jest... umiejętność czytania ;). Niczego sobie twardo nie narzucam, nie wiem czy będę w 100 % vegan na dłuższą metę, ale chce spróbować być jak najbliżej "zielonej" granicy. Każde ograniczenie czy to spożycia mięsa, czy mięsa i nabiału w praktyce poprawia los zwierząt. :)